We wtorek 3 lipca w warszawskiej Wyższej Szkole Psychologii Społecznej odbędzie się wykład Tomasza Witkowskiego „Inteligencja Makiaweliczna. Rzecz o pochodzeniu natury ludzkiej”. Witkowski, psycholog, autor wielu książek i artykułów, a niegdyś wykładowca uniwersytecki, dokonał kilka lat temu bardzo ciekawej prowokacji, wykazującej w bolesny sposób brak zdrowych nawyków sceptycznych tam, gdzie z pewnością powinny być. W czasopiśmie Charaktery opublikował tekst opisujący wymyśloną przez siebie psychoterapię. Redakcja, w której zasiadają również osoby z tytułami naukowymi, bez mrugnięcia okiem oddała łamy totalnym bzdurom, z premedytacją przygotowanym przez Witkowskiego wedle najlepszego przepisu: dobrze sformułowana nowinka, zapewnienie o skuteczności terapii, trochę żargonu i naszpikowanie czymś, co przypomina fakty, najlepiej obfite naszpikowanie. W ramach kolejnych prób „oczyszczania psychologii z hochsztaplerstwa” napisał książkę „Zakazana psychologia. Pomiędzy nauką a szarlatanerią”, której kilkudziesięciostronicowy fragment można przeczytać na tej stronie (pdf). Witkowski pisze:
W tej książce przyglądam się zjawiskom, które sprzyjają powstawaniu fałszywych teorii, błędnych przekonań i płytkich uogólnień. I chociaż są one powszechne w wielu dziedzinach, swoje obserwacje i rozważania ograniczę do dziedziny, którą znam najlepiej – do psychologii. (…) Podstawowym celem tej książki jest wskazanie, poprzez omówienie bardziej spektakularnych oszustw i nadużyć, co większych dziur w systemie kontroli, uwrażliwienie na negatywne zjawiska istniejące w nauce, na pojawiające się nowe zagrożenia, które wynikają głównie z wzajemnych powiązań nauki, rynku i mediów. Być może ta książka przyczyni się do tego, że nici sita zacisną się nieco, być może kilka osób zada bardziej dociekliwe pytania szamanom, z których usług korzysta.
Witkowski napisał także książkę „Psychomanipulacje”, której bardzo obszerny fragment można i warto przecztać na tej stronie (pdf). W środowisku, którego częścią sam jestem, mocno zideologizowanym, przesiąkniętym duchem działania społecznego nastawionego na zmianę poglądów i zachowań innych (to brzmi jak opis wad, ale nie musi; o podejrzanym słowie ideologia i garbatych – w sensie garbu złych konotacji – aktywizm i perswazja/manipulacja będę jeszcze pisał wielokrotnie), widać coraz większe zainteresowanie wnioskami psychologii społecznej co do natury relacji pomiędzy nadawcą i odbiorcą komunikatu, technik i formy jego podania, skuteczności sposobów wpływania na innych. I bardzo dobrze. Jeśli postuluje się zmianę, dobrze jest wiedzieć jak efektywnie ją prowokować. Warto przy tym jednak pamiętać, że:
W odróżnieniu od nauk ścisłych, gdzie wszystkie dotychczas zaobserwowane przypadki potwierdzają jakieś prawo (na przykład prawo ciążenia) i moc wyjaśniająca tych praw jest ogromna, prawa formułowane w ramach nauk społecznych są dużo słabsze, bo zostały sformułowane na podstawie prawidłowości rachunku prawdopodobieństwa. Instrumentem metodologicznym nauk społecznych jest statystyka, a zasadniczym pytaniem, na które pozwala odpowiedzieć jest to, czy zaobserwowana prawidłowość różni się czymś od przypadku. (…) Przypadek zatem jest tą granicą, poza którą badacze starają się przeniknąć. Zawsze, kiedy mówi się, że jakiś wynik jest istotny statystycznie, oznacza to, że coś, o czym mówi badacz, pojawia się częściej niż przypadkowo.
Oczywiście i w tej dziedzinie można uzyskać zadowalający stopień powtarzalności wyników badań, ich wnioski da się weryfikować, jednak Witkowski zauważa, że pisanie o manipulacjach wiąże się m.in. z takimi trudnościami, jak
stosunkowo slaby poziom zaawansowania badań i dość duży chaos teoretyczny w tej dziedzinie. Systematyczne badania nad psychomanipulacjami są prowadzone ledwie trzydzieści parę lat i z całą pewnością nie stanowią głównego nurtu badań w psychologii. Taki stan rzeczy powoduje, że trudno jest odwołać się do autorytetów, zweryfikowanych wielokrotnie praw, przyjętych w literaturze klasyfikacji. Te ograniczenia powodują, że już na samym początku próby zaprowadzenia ładu w tej materii napotkamy na trudności.
Dodatkowo w ramach tej tyleż fascynującej co młodej dziedziny nauki problem sprawia również sama klasyfikacja technik manipulacyjnych. Witkowski pisze, że kłopotliwa jest
próba zaprowadzenia porządku w obszernym, acz niekompletnym materiale, jakim są wyniki badań, obserwacje czy wreszcie relacje wielu ludzi na temat sytuacji manipulacyjnych. Dlaczego tak, a nie inaczej sklasyfikowałem prezentowane manipulacje? Z powodów, o których pisałem już wcześniej, a więc stosunkowo krótki okres, bo ledwie trzydzieści parę lat trwające badania nad manipulacjami. Ten okres nie wystarczył do zaprowadzenia ładu w dziedzinie wywierania wpływu na innych. Żywot teorii, hipotez i koncepcji naukowych charakteryzuje się tym, że na początku, kiedy powstają, gwałtownie rośnie liczba materiału dowodowego, pojawiają się pierwsze próby klasyfikacji, niektóre z nich nie wytrzymują próby czasu, inne na stałe zadomawiają się w podręcznikach. Jeśli idzie o manipulacje, to jesteśmy raczej w tym pierwszym okresie.
Podoba mi się ta pokora i uczciwość w stawianiu sprawy, a fragment dotyczący poczucia oddalania się od rozwiązania wraz z pogłębianiem prób poradzenia sobie z problemem jest, przynajmniej w dziedzinie teorii etycznych, których meandry mnie pasjonują, moim stałym doświadczeniem. Muszę przyznać, że najpewniej czułem się jako zupełny ignorant.
[I]m bardziej zagłębiałem się w rozważania nad mechanizmami rządzącymi poszczególnymi technikami, tym więcej pojawiało się wątpliwości, a lektura tylko je dodatkowo pogłębiała w myśl sentencji wypowiedzianej przez Paula Andersona: „Nigdy nie widziałem problemu, choćby nie wiedzieć jak zawiłego, który nie stałby się jeszcze bardziej zawiły, gdy się do niego solidnie zabierzemy”.
Wracając jednak do zapowiedzianego wykładu – jego tytuł jest również tytułem kolejnej książki Witkowskiego. „Inteligencja Makiaweliczna – Rzecz o pochodzeniu natury ludzkiej”, której część można przeczytać na tej stronie (pdf), zawiera rozważania mogące zainteresować również tych, których ciekawi kwestia relacji człowieka z innymi zwierzętami, bowiem
Książka ta jest relacją z takiej wyprawy w poszukiwaniu śladów odpowiedzi na jedno z bardziej podstawowych pytań — o odrębność rodzaju ludzkiego. Myślę jednak, że do tego pytania nie można podejść wprost, tak jak nie można podchodzić zwierzyny z wiatrem. Niekiedy trzeba przemaszerować dużą część lasu, aby znaleźć się bliżej od właściwej strony. Gdy zadaję pytanie wprost: co nas różni od zwierząt, otrzymuję natychmiast wiele gotowych odpowiedzi. Nie to jest jednak istotą sprawy. Nie przyjmuję odpowiedzi stwierdzającej, że potrafimy myśleć abstrakcyjnie, a zwierzęta nie. Nie robi na mnie wrażenia fakt, że jako jedyny gatunek posługujemy się mową, korzystamy z języka. To wszystko czyni z nas tylko najbardziej zarozumiałe, najbardziej gadatliwe, a do tego chyba jeszcze najbardziej seksualne małpy, a kiedy jestem wysoko w górach, uświadamiam sobie, że na dodatek jesteśmy najbardziej wszędobylskim i hałaśliwym gatunkiem. Chodzi mi o poważniejsze pytanie — w którym momencie zaczyna się nasze człowieczeństwo? To, że zmierzamy dokądś w klimatyzowanym, luksusowym samochodzie, otoczeni doskonałą przestrzenią stereofonicznej muzyki, komunikujemy się w tym czasie przez telefon komórkowy i korzystamy ze wskazań satelity co do dalszego kierunku jazdy, wcale jeszcze nie oznacza, że różnimy się tak bardzo od zwierząt, że mamy inny niż one cel.
No dobrze, ale jaki to wszystko ma związek z tytułowym pytaniem o to, czy nauki społeczne są naukami kultu cargo? Całkiem ścisły, ale odpowiedzi na to pytanie nie będę podawał, pojawi się w trakcie 18 minut prezentacji Witkowskiego w ramach TEDxPoznań, którą możecie obejrzeć niżej.